Ostatnio namiętnie odliczam dni do urlopu (zostało 14 - tylko i aż), a w międzyczasie przypominam sobie filmy z serii "nastrajającej".
"Into the wild" ("Wszystko za życie")
Niesamowity, wciągający, na faktach, każdy powinien go choć raz obejrzeć (historia zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami z życia Christophera McCandlessa, który rzucił wszystko i postanowił dotrzeć na Alaskę). Bez happy endu, ale za to z silnym przesłaniem: "chcieć to móc". Reżyseria - Sean Penn
"One week" ("Tylko tydzień")
Podobny start, jak w przypadku poprzedniej produkcji, tyle tylko, że nie chodziło o Alaskę, a o kobietę. Dostajemy męską historię jednoosobowej, kanadyjskiej podróży na motocyklu. Nie polecam zakochanym niezdecydowanym, za to polecam znudzonym i chętnym na odwiedzenie Kanady. Ta produkcja, to bardzo oryginalna reklama kraju, z równie oryginalną, i w dodatku zabawną, narracją.
p.s. Joshua Jackson, który po serialu "Jezioro marzeń", mógłby niektórych odstraszać, naprawdę dał radę.
i na koniec "Elizabethtown"
film, dzięki któremu można się dowiedzieć jaki jest sens latania samolotem, długich rozmów przez telefon i posiadania odpowiedniej samochodowej składanki, przygotowanej na podróż. W rolach głównych: Orlando Bloom, Kirsten Dunst, Alec Baldwin i Susan Sarandon.
0 komentarze:
Prześlij komentarz