Mission accomplished

.
Warto było czekać.

































Są efekty specjalne (fantastyczne), jest Tom Cruise (też fantastyczny), do tego wartka akcja, sensownie sklecona historia, zabawne dialogi i mój ukochany Budapeszt w scenach początkowych. To miał być prezent gwiazdkowy, który, z różnych względów, stał się noworocznym. Dodam, że BARDZO udanym. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy