To musiało w końcu nastąpić. Postanowiłam wybrać te NAJ. Kolejność zupełnie przypadkowa. Część z nich już wcześniej opisałam (szukajcie KLIKÓW).
Wszystkie widziane minimum dwa razy (pierwszy raz w całości, drugi w całości lub we fragmentach).
Wszystkie widziane minimum dwa razy (pierwszy raz w całości, drugi w całości lub we fragmentach).
ZAGRANICZNE
"Six Feet Under"
Nie ma, nie było i nie wiem czy w ogóle jeszcze kiedyś będzie, serial po którego zakończeniu ryczałam jak bóbr. Kto nie oglądał całości i nie dobrnął do ostatniego, zamykającego odcinka - nie zrozumie. To zakończenie uznano za jedno z najpiękniejszych w historii telewizji, a sam serial za jeden z najlepszych na świecie. Trudno uwierzyć, że dziejąca się w zakładzie pogrzebowym historia, może tak bardzo wciągać. A jednak. Często wracam do cytatów z "Six Feet Under" - są proste i niezwykłe. Tak jak czołówka serialu:
"The Wire" (w Polsce znany jako "Prawo ulicy")
Kolejne telewizyjne dzieło sztuki. Może wyszło tak dobrze, bo całość wymyślił pisarz i były reporter policyjny? Cieszę się, że piszę o tym serialu dopiero teraz, prawie rok po obejrzeniu wszystkich sezonów, bo inaczej nie potrafiłabym tego zrobić obiektywnie. A tak - obiektywnie stwierdzam, że "The Wire" jest genialny. To produkcja kompletnie inna, od tych, które są nam zwykle serwowane, dlatego tak bardzo denerwują mnie odnajdywane w sieci opisy w stylu: "policyjno-gangsterski tasiemiec". Tak - są policjanci, tak - jest gangsterka, ale jak to wszystko pokazano! Majstersztyk. Ten serial wygrywa realizmem. Chwilami bardzo uwierającym. I mimo, że "The Wire" nie zdobył żadnej nagrody, wciąż jest uznawany przez krytyków za najlepszy serial, jaki kiedykolwiek wyprodukowano.
Kolejne telewizyjne dzieło sztuki. Może wyszło tak dobrze, bo całość wymyślił pisarz i były reporter policyjny? Cieszę się, że piszę o tym serialu dopiero teraz, prawie rok po obejrzeniu wszystkich sezonów, bo inaczej nie potrafiłabym tego zrobić obiektywnie. A tak - obiektywnie stwierdzam, że "The Wire" jest genialny. To produkcja kompletnie inna, od tych, które są nam zwykle serwowane, dlatego tak bardzo denerwują mnie odnajdywane w sieci opisy w stylu: "policyjno-gangsterski tasiemiec". Tak - są policjanci, tak - jest gangsterka, ale jak to wszystko pokazano! Majstersztyk. Ten serial wygrywa realizmem. Chwilami bardzo uwierającym. I mimo, że "The Wire" nie zdobył żadnej nagrody, wciąż jest uznawany przez krytyków za najlepszy serial, jaki kiedykolwiek wyprodukowano.
"Dexter"
Pomysł, realizacja, czołówka, historia - zwalające z nóg. Jeden z niewielu seriali, w którym każda kolejna seria (do 4tej włącznie) jest lepsza od poprzedniej.
"Desperate Housewives"
Długo się przed tą produkcją wzbraniałam, ale w końcu uległam. Może denerwować, może zachwycać, może też wywoływać te dwie reakcje jednocześnie. I moim zdaniem, to największa siła tego serialu (plus dobór aktorek do głównych ról). Szkoda, że za chwilę koniec 8mej, ostatniej serii.
"Friends"
Jedyny serial, w którym nie przeszkadza mi śmiech w tle. Najlepszy do nauki angielskiego. Najlepszy na chandrę. Najlepszy do wybiórczego oglądania. Im jestem starsza, tym częściej dochodzę do wniosku, że przerobiłam już sympatię do każdego z bohaterów i każdy, po kolei był tym NAJ. Teraz lubię wszystkich bez wyjątku. Tak, jak ten serial. To jeden z tych, które znajdują się na mojej liście "kupić i mieć na własność na DVD" (razem z "Bez tajemnic" i "Six Feet Under")
"Generation Kill"
Dzieło twórców serialu "The Wire". Wojna szczera do bólu. I najbardziej boli tutaj paradoks. KLIK. A to jedna z moich ulubionych scen:
"Kompania braci"
Czyli Steven Spielberg vs Tom Hanks. Tak, lubię wojenne produkcje. Ta zrobiła na mnie duże wrażenie. Jest chyba pierwszą, w której tak dosłownie, pokazano moment wyzwalania obozu koncentracyjnego przez aliantów. Bardzo mocna scena. Pamiętam ją do teraz.
POLSKIE
Czyli Steven Spielberg vs Tom Hanks. Tak, lubię wojenne produkcje. Ta zrobiła na mnie duże wrażenie. Jest chyba pierwszą, w której tak dosłownie, pokazano moment wyzwalania obozu koncentracyjnego przez aliantów. Bardzo mocna scena. Pamiętam ją do teraz.
POLSKIE
"Głęboka woda"
Przeszedł bez echa. Szkoda. To jeden z niewielu polskich seriali, w którym aktorzy nie grają, ale są. KLIK
"Polskie drogi" i "Kolumbowie rocznik 20"
Z sentymentu. Z przywiązania do tej części historii.
Z powodu przepięknej muzyki i niesamowitych kreacji aktorskich.
Z powodu przepięknej muzyki i niesamowitych kreacji aktorskich.
"Dom"
Współczesna historia Polski w pigułce, oglądana przez pryzmat mieszkańców jednej kamienicy. Świetny pomysł, świetna gra aktorska, świetne dialogi!
Seriale lubię umiarkowanie, nie oglądam na potęgę, ale zawsze jakiś ;) mam wieczorem na tapecie. Z tych, które wymieniłaś obejrzałam ( niestety nie w całości i dawno temu, co muszę nadrobić) Six Feet Under. Pamiętam początki mego oglądania - jakiś program tv nadawał późnym wieczorem,a ja czekałam z wypiekami na twarzy na każdy kolejny odcinek. Kilka lat później wróciłam do oglądania w sieci, ale znów nie miałam szansy obejrzeć do końca :/, nawet nie pamiętam już dlaczego.
OdpowiedzUsuńO Dexterze słyszałam wiele dobrego, czaję się.
Przyjaciele - kultowy serial, choć w pewnym momencie mnie tak zmęczył, że dałam na wstrzymanie.
Resztę wymienionych znam ze słyszenia.
Polskich seriali nie oglądam, z racji niechęci do polskiego kina. (no jakoś nie kręci mnie ).
Mogę polecić z zagranicy (z hameryki oczywista ;) ) United States of Tara . Specyficzny, ale mnie wkręcił totalnie. No i jako wierna hałsomaniaczka (mimo, że serial z powtarzalną fabułą, i w pewnym momencie przynudzał ) House M.D ponad wszystko. Z wielkim żalem obejrzałam ostatni odcinek w ub. tygodniu. Żal wielki (będę tęsknić ;))choć nie tak wielki jak za Monkiem. Monk u mnie na 1 miejscu - pewnie dlatego, że między mną a znerwicowanym detektywem jest wiele podobieństw. Płakałam jak bóbr na koniec 8 sezonu,że jak to, już koniec ? to już nigdy więcej nowych zagadek Monka nie będzie ? Buuuu.
:-)
A obecnie Mad Men 5 sezon - powolny, ale nie nużący, bez wartkich akcji, ale z dobrymi dialogami i doskonale pokazanym obrazem Ameryki lat 60.
Aha. Nad Prawem ulicy muszę się zastanowić. Bo zaciekawiłaś mnie .
:D